Pisałam ten wpis już ze 3 razy, za każdym razem jednak coś się działo i traciłam wszystkie słowa - jakby to był jakiś znak. Może jest. Więc nie napiszę o tym, o czym miałam pisać.
Daniel zaproponował wyjazd, wakacyjny wyjazd z jego przyjaciółmi i rodziną do Krynicy, w ostatni weekend czerwca. A ja znów czuję panikę i ogarnia mni niewiara w nas. Dziś jest czwartek, wieczór po ciężkim dniu w pracy. Śpię u Daniela. Kiedy wychodziłam z domu, Antek dopytywał u kogo śpię. Nie chciałam powiedzieć, ale w końcu się przełamałam. Jego reakcja była bardzo dyplomatyczna. Ale zapytał, ile ma lat. Wzruszył ramionami. I wiem. Tak będzie za każdym razem. Czy ja jestem na to gotowa? Wbrew chęciom bardzo mnie to męczy. Nie jestem pewna, czy wytrzymam, czy my wytrzymamy.
Teraz jest czas, kiedy poznajemy siebie w relacji z tą drugą stroną. Ja rozkminiam. On mówi - poczuj. A ja mam poczucie, że właśnie przez czucie w innych relacjach dałam się zwieść, myśląc, że to jest właśnie to.. A może ja dotąd nie czułam naprawdę? A jeśli byłam zachowawcza? Nieeeee... Nie z P. Ale tam był ten niepokój, że on coś wykręci.
Teraz mam spokój, a jedyne co mnie niepokoi to odbiór społeczny. Nie sądziłam, że to w ogóle mnie obchodzi. Nie sądziłam, że keidykolwiek zrobię choć z połowę rzeczy, które zrobiłam. W sumie ... to dobrze rokuje na przyszłość :) Może zrobię jeszcze inne, konstruktywne rzeczy, o których teraz myślę, że nie dam rady...? :D
Ale jak myślę o rozczarowaniu w oczach jego matki...