Początek roku
Końcówka 2021 i początek 2022 roku były jak karuzela. W połowie grudnia doświadczenie zwalające z nóg - doświadczenie krańcowe dla mnie czyli przemoc fizyczna raz na zawsze wyleczyły mnie z jakichkolwiek emocji do P; może oprócz resztek strachu, który czasem daje jeszcze o sobie znać ratując mnie przed choćby cieniem myśli o odnowieniu kontaktu. I niemal jednocześnie pojawiła się poduszka w postaci 26 letniego D. Trener, znajomy na "cześć", do którego napisałam o wyczynie P., żeby jeszcze ktoś wiedział, co się wydarzyło. Do dziś zastanawiam się, dlaczego to zrobiłam... Myślę, że fakt, że już znałam jego zainteresowania, wiedziałam, że lubi rozwój, wiedziałam, że jest świadomy wielu zjawisk dla większości niemających znaczenia. Kod emocji, uwalnianie emocji zaklętych i zablokowanych w ciele... Intrygujące. Czy już wówczas wiedziałam, że będziemy ze sobą nie tylko rozmawiać, ale też sypiać? Nie. Ale wiedziałam, że jego osobowość działa na mnie magnetycznie. 12 grudnia P. mnie pobił, a 17 grudnia poszliśmy z D. spontanicznie do kina. Na film "Fantazje". Tak, te fantazje. Cudownie wygodne kanapy w kinie w ramach fabryki Norblin. Butelka wina. Dreszcze. Nieprawdopodobna trema. Porem spacer. Znów szaleńczy wypad, tym razem na Mazowiecką do Enklawy. Taniec, solo, w transie, śmiech, beztroska... Bardzo tego potrzebowałam, chyba nadal potrzebuję. Chyba to uzależnienie, by od czasu do czasu wyłączyć myślenie i po prostu zapomnieć...
Pojechałam do jego mieszkania, jeden pocałunek i noc przespana w jego objęciach. A rano kac, zakłopotanie i radość, że nie poszliśmy jednak o krok dalej.
Im dłużej myślałam o tej sytuacji, tym bardziej spanikowana i roztrzęsiona byłam. Dlaczego tak? Dlaczego tak szybko? Dlaczego tak młody facet? Do czego to doprowadzi?
Pisaliśmy do siebie bez przerwy. O ważnych rzeczach z przerwami na błahe, żeby nie oszaleć. Tofurnica u mnie. Rozmowy. Przelotne uśmiechy w Dziku. Moja panika, że to wszystko nie tak, jak być powinno. Tylko czy je jestem w stanie żyć tak, jak powinnam? Czy jestem w stanie? Terapia uwalniania emocji. Pierwszy sex w totalnej zgodzie, choć nie bez skrępowania. Łączność poprzez oczy. Już wiedziałam, że to nie będzie ostatni raz.
Sylwester osobno, ale tylko do 22:00. Wspólny 1 stycznia. Pierwsze plany, że góry, że w weekend z 6 stycznia. Czekanie.
Odkrywanie zazdrości, jakiegoś śladu niepokoju, że on odejdzie. Boże, jakie to znajome... Znowu to samo, znowu jak w domu.
I nadeszło Zakopane. Podróż nocnym autobusem z Metra Wilanowska, bardzo męcząca podróż. Pokoik w Willli Bachledówce na Krzeptówkach. Sex. Spacer do schroniska na Murowańcu. Zimno. Sex. Drugi dzień - narty i termy w Chochołowie. Cudowne rozmowy, piękne milczenia. Wolno przychodzące zrozumienie, że będziemy dla siebie przystankiem jedynie na drodze ku większej świadomości. Smutek przykryty pewnością, że tak jest dobrze. Sex bez zabezpieczenia. Spokój, szczerość.
Trzeci dzień, spacer po Kościeliskiej, jaskinia Mylna, Wąwóz Kraków, spacer do Chochołowskiej. Kryzys, D nie dawał rady. Milczenie złowrogie. Wreszcie koniec. Wyjaśnienia. Że wszystko ok, tylko ciało zawiodło. A ja tego nie wyczułam.... Pierwszy zgrzyt - mówimy o tym, co się dzieje.
Sex, znowu bez zabezpieczenia. Końcówka owulacji. Przecież stara jestem, ciąża mi się już nie może przydarzyć.
Kolacja w moim ulubionym STRH-u. Pysznie, wegańsko, romantycznie. Karaoke w łóżku. Dopasowywanie się moje. Jego chyba też. Tak bardzo nam zależało...
Ostatni wspólny poranek, pierwszy mój orgazm. Jego radość nie mniejsza niż moja.
Siedmiogodzinna podróż do Warszawy. Tulenie, zaglądanie sobie do dusz, czułość.
Pierwsza noc w pustym łóżku. Znowu panika. Liczenie dni cyklu. Rano decyzja o tabletce dzień po. Podjęta samodzielnie. Ale musiałam mu powiedzieć. Po treningu, na szybko. Nic nie powiedział. Wtedy. Potem poprosił o to, by jednak rozmawiać na tematy, które nas wspólnie dotyczą. Że nie ma zastrzeżeń do samej decyzji, ale że razem.
A ja płacz w duszy, bo z innymi partnerkami, bo już to przechodził... Zawłaszczenie się włącza. Wiem, kogo bzykał przede mną na siłowni. Widzę ją. Śliczna, wesoła dziewczyna. Młodziutka. Nie dam rady.
Wieczór samotny. Z myślą, że oto zaczyna się koniec. Oddychaj, to tylko kolejny cykl. Już niedługo będzie po wszystkim.
A tymczasem mamy plany, pożal się Boże... Książki, rozmowy, weekend koniecznie razem. Ale nie, nie możemy tak się odkryć, będę sprawiać wrażenie, że planów nie miałam. Chce mnie zabrać na domówkę do swoich znajomych. Na wspólne morsowanie.
A we mnie walczy kocica, która wie, że zestarzeje się sama, czemu więc nie skorzystać z takiego pięknego kontaktu? Walczy z Agą, która chciałaby takiej relacji, ale z człowiekiem, który jest na tym samym etapie, który jest stabilny, określony i daje mniejsze szanse na przewrót, a raczej odwrót ode mnie.
Ciężko będzie ciągle udawać, że temat nie istnieje...
Ale na razie gin i zapomnienie.
Antek spotyka się z Julką i wydaje się być bardziej dojrzałym facetem. Zu - po wyprowadzce jakby już jej nie było ... Mikołaj... pracuje w Escape ROOm'ie dla dzieci. Rozmawia z Czarkiem, swoim kumplem. Może sobie poradzi.. Choć z pewnością w sposób, który będzie dla mnie trudny do zaakceptowania.
Powoli robi się wokół mnie luz...
Dodaj komentarz